środa, 6 września 2017

Wyprawa rowerowa na Jurę Krakowsko-Częstochowską cz.1 Wrocław- Częstochowa

wizualizacja przejechanej drogi z Wrocławia do Częstochowy

Jednym z zamierzeń przy pisaniu tego bloga jest opis moich dłuższych wypraw. Jest to coś co można potraktować jako propozycję do ciekawego spędzenia urlopu, lub jako ciekawostkę, coś co ruszy wyobraźnie i pomoże marzyć o ciekawych przygodach. Mnie takie spotykają i chętnie się nimi dzielę. Tak jest z opisywaną tutaj moją drugą wyprawą rowerową. Do pierwszej przez pomorze jeszcze wrócę, ale na razie skupmy się na Jurze.

Ostatni tydzień pracy pracowałem na nockach. dlatego w sobotę jak wróciłem rano z pracy położyłem się spać, dając sobie czas na sen do 12 godziny. Bagaże były spakowane dzień wcześniej, trzeba było tylko przywiązać je do roweru i jechać. Po ogarnięciu się, oraz zapakowaniu roweru wyruszyłem około godziny 14, Jadąc z domu na Wojnowie w kierunku Dobrzykowic. Prowadził mnie GPS zainstalowany w telefonie. 

Pierwszą przeszkodą na drodze był krótki, ale bardzo ulewny deszcz w Chrząstawie Małej. Zatrzymałem się i ubrałem płaszcz przeciwdeszczowy i spodnie nieprzemakalne w których przejechałem kolejne około 40 km czekając na kolejne deszcze. przy okazji sprawdziłem praktyczność zastosowania płaszcza na rowerze zakładając go na siebie z plecakiem i wsadzeniem go w spodnie. Pomysł się sprawdził i mogę go polecić. 

Po przejechaniu około 30 kilometrów dojechałem do pierwszego większego miasta, czyli do Bierutowa. Przejechałem jednak przez nie nie zatrzymując się, ponieważ wiedziałem, że czeka mnie jeszcze długa droga i dojadę późno.

Kolejnym miastem był Namysłów. Droga prowadziła przez rynek w Namysłowie, toteż pozwoliłem sobie na 5 minut przerwy, by porobić zdjęcia wizytówki tego miasta. Z Namysłowa jechałem dalej drogą krajową na Kluczbork. Były to najbardziej monotonne dwie godziny jazdy tego dnia.
Brama miejska w Namysłowie

Po czterdziestu kilometrach jazdy dość rzadko uczęszczaną jak na drogę krajową trasą dojechałem do Kluczborka. Tutaj także pozwoliłem sobie na kilka zdjęć rynku a następnie skierowałem się do parku. Po wyjechaniu z niego objechałem zalew kluczborski i wjechałem na kolejną drogę krajową, ale po około 100 metrach skręciłem do lasu.
Rynek w Kluczborku

Jadąc przez las i pola dojechałem do wioski o nazwie Jamy. Tam właśnie wybiło mi w Endomondo 100 kilometrów do startu z Wrocławskiego osiedla Wojnów. Dalej jechałem bocznymi drogami omijając Olesno, przejeżdżałem kolejne kilometry zbliżając się do celu.

W Przystajni niedługo przed północą trafiłem na imprezę w wiejskiej świetlicy. zatrzymałem się tam, ponieważ poniżej świetlicy był sklep, w którym posiliłem się przed dalszą drogą. Wywołałem tez wśród bawiących się tam ludzi niemałą sensację informacją, ze jadę z Wrocławia. Stamtąd skierowałem się na Truskolasy, a niedługo potem dotarłem do Częstochowy.

Do Jasnej Góry dotarłem ulica poniżej parkingów. objechałem je dookoła jadąc wzdłuż murów klasztoru. Zauważyłem, że główna brama klasztoru była otwarta. Objechałem parking i o godzinie 1:30 w nocy zameldowałem się na campingu Oleńka. Tam rozbiłem namiot, rozpakowałem rower i schowałem go w pomieszczeniu zamykanym na klucz. Gdy szedłem spać powoli zaczynało robić się jasno.

Tego dnia przejechałem niecałe 160 km, co jednocześnie było najdłuższym przejechanym przeze mnie odcinkiem w ciągu jednego dnia. Tempa nie forsowałem, a telefon ładowałem za pomocą tanich power banków. Droga zajęła mi 11,5 godziny.

Jeśli Ci się spodobało to zapraszam do subskrybowania wciskając przycisk "obserwuj" w prawym górnym rogu strony w wersji na komputer, oraz do polubienia mojej strony na facebooku. link do strony znajduje się tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz