środa, 4 października 2017

Wyprawa rowerowa na Jurę Krakowsko-Częstochowską cz.2- Częstochowa- Poraj

odcinek Częstochowa- Poraj


Pierwotnym planem tego dnia było dojechanie do Podlesicy na tamtejsze pole namiotowe. Niestety z przyczyn technicznych musiałem skręcić na Poraj. A jak to było?

Dzień zapowiadał się dobrze. Słońce nieśmiało przebijało się przez chmury dając znać, że nie będzie żaru z nieba. Na niedzielną mszę wybrałem się do znajdującego się niedaleko klasztoru małego sanktuarium nazywanego "Doliną Miłosierdzia" Ponieważ jest to szczyt sezonu pielgrzymkowego, wiedziałem, ze będą tłumy i nie ma sensu pchać się do klasztoru.

Po mszy zjadłem późne śniadanie, zapakowałem się na rower i po rozliczeniu się z gospodarzami campingu ruszyłem w dalszą drogę. Objechałem klasztor kierując się na wały. Ponieważ tego dnia była pielgrzymka słuchaczy Radia Maryja, były tam wielkie tłumy i trzeba było zejść z roweru, by go bezpiecznie przeprowadzić. Po drodze przypadkiem spotkałem znanego ugandyjskiego haryzmatyka Johna Bashoborę.

Jasna Góra widok z wałów

Z wałów skierowałem się na aleje Najświętszej Maryi Panny, a następnie skręciłem obok dworca kolejowego kierując się główną ulicą na Olsztyn. Po około czterdziestu minutach dojechałem do krzyżówki skręcając dalej na Olsztyn. Niedługo po wyjechaniu z Częstochowy gps poprowadził mnie do lasu. 

Po kilku kilometrach w lesie skończyła się jazda rowerem. Uniemożliwił mi nią grząski piasek. zostałem skazany na prowadzenie roweru. Na domiar utrudnień złapałem też kapcia w przednim kole. Przez kolejne 10 kilometrów ciągnąłem za sobą rower z całym bagażem po piasku.

W najbliższej wiosce poszedłem do pierwszego domu poprosić o wiadro z wodą by znaleźć dziurę i w miarę możliwości ją załatać. Niestety trafiłem na nierozgarniętą osobę, która mimo moich tłumaczeń zamiast wiadra poczęstowała mnie butelką mineralnej. Mimo to udało mi się zlokalizować dziurę. Niestety była tak duża, że o dojechaniu do Podlesicy mogłem zapomnieć. Skręciłem w taki razie na Poraj i tam prowadziłem rower.

W Poraju najpierw skierowałem się do Harcerskiego Ośrodka Wodnego. Tam jednak mnie nie przyjęli, więc cofnąłem się do ośrodka sportów wodnych i rozbiłem się na polu namiotowym klubu żeglarskiego Enif. Tam rozbiłem namiot, a potem po rozpakowaniu się poszedłem coś zjeść do tutejszej tawerny.

Mimo niewielkiej ilości przebytych kilometrów ten dzień poprzez wypadki które mnie spotkały był pełen przygód.

Jeśli Ci się spodobało to zapraszam do subskrypcji wciskając przycisk obserwuj w prawym górnym rogu strony, oraz do polubienia fan page na facebooku. link znajdziesz tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz