Przygoda z poprzedniego dnia z dziurawą dętką miała swoje konsekwencje także dnia następnego. Pierwotny plan był taki, by spać w Podlesicy dwie noce, ale zostałem skazany na Poraj.
Jednak może najpierw w skrócie dwa wcześniejsze dni. Wyjechałem w sobotę z Wrocławia i dojechałem 1:30 do na pole namiotowe Oleńka pod Jasną Górą. Tam rozbiłem namiot i przenocowałem. Następnego dnia ruszyłem w dalszą drogę, planowo jadąc do Podlesicy, ale skończyłem w Poraju z przebitą dętką nie mając żadnej na zapas. uszkodzenie okazało się na tyle poważne, że łatki nie dały rady i tak skończyłem dzień na Campingu klubu żeglarskiego Enif.
Następnego dnia wstałem z zamiarem rozliczenia się z klubem za dwie noce. Przy okazji rozejrzałem się po ośrodku. Moją uwagę przykuła taka prognoza pogody:
Miałem choć trochę nadziei, że uda mi się dzisiaj zrobić objazd i chociaż zobaczyć ruiny zamku w Olsztynie. Niestety jedyny sklep rowerowy w okolicy tego dnia wyjątkowo czynny był od godziny 15. Było to jednoznaczne z tym, że trzeba było rozejrzeć się, czy jest coś w okolicy ciekawego.
Poraj i Jastrząb są niemal w siebie wrośnięte. Mimo tego, że rekreacyjnie to miejsce ma potencjał ze względu na duże jezioro i atrakcje Jury, to mimo tego jest to dziura. Władze w żaden sposób nie próbują uatrakcyjnić tego miejsca, przez co miasto wygląda raczej na biedniejsze i nie ma wymarłe.
Może ktoś ma inne pojęcie tego miejsca, to zapraszam do komentowania.
Po 15 zjawiłem się z powrotem w sklepie rowerowym i kupiłem dętki na zapas. wróciłem do ośrodka i wziąłem się za naprawę koła. w tym czasie gospodarze dali dzieciom rozrywkę w postaci żeglowania po jeziorze.
Nie pojechałem już nigdzie dalej tego dnia. wiedziałem, ze zbliża się burza. Ponieważ mój namiot był kupiony za 50 zł na allegro, musiałem odpowiednio go zabezpieczyć przed wiatrem i ewentualnym zalaniem. Posłużyły mi do tego: sznurek, który kupiłem, zapasowe szpilki i płaszcz przeciwdeszczowy. płaszczem zabezpieczyłem miejsce, w którym woda mogła się dostać do środka, a sznurkami podwiązałem konstrukcję namiotu zwiększając jego sztywność.
Burza trwała około pół godziny. Bardzo mocno padało, zerwał się też mocny wiatr. Zabezpieczenia okazały się jednak skuteczne i namiot przetrwał burzę bez żadnych problemów.
Takie przeciwności losu napotyka się w trakcie podróży. Nie warto się tym zrażać, bo zawsze można zobaczyć coś innego. Jeśli podoba Ci się to co tu piszę, to zapraszam od subskrybowania bloga, oraz do polubienia fun page'u na facebooku. Link do niego znajdziesz tutaj
😀
OdpowiedzUsuń