środa, 18 lipca 2018

Łódź- Jasna Góra (Częstochowa)

Jechałem nocą w piątek do Świdnicy wiedząc, że jednak nie wybiorę się na koncert koło Schroniska pod Śnieżnikiem. Jechałem późno, ale wiedziałem, że noc będzie krótka. Po co do Łodzi? Po co do miasta, które z dużych miast jest najmniej ciekawe? 


Tak się składa, że moja siostra zdała maturę i teraz wybiera się na studia. W łodzi jest kierunek, który ją interesuje, a ja po prostu pojechałem z nią (przy okazji rodzinna wycieczka). Oczywiście droga to przede wszystkim A8 i S8 do Łodzi, czyli trzeba okrążyć Wrocław i zasuwać aż S8 sie skończy, a wtedy na A1.


Dojechaliśmy do Uniwersytetu Łódzkiego w fatalnej pogodzie. Dosłownie lało, leciał potok z nieba. Zaparkowaliśmy na parkingu w "miasteczku akademickim" skąd udaliśmy się do gmachu uniwersytetu. 


Po rozmowie wstępnej na uczelni wsiedliśmy do samochodu i skierowaliśmy się do Częstochowy. Droga prowadziła najpierw autostradą, a potem drogą dwupasmową, niby szeroką ale strasznie fatalną. Po drodze był ciekawy zajazd z jeszcze ciekawszą restauracją. Dlaczego ta restauracja tak mnie zainteresowała? Bo była na pokładzie Iła- samolotu pasażerskiego. I wyobraźcie sobie teraz, co właściciele zajazdu musieli zrobić, by samolot pasażerski wielkości pasażerskiego Boinga, lub Airbusa (dwie najbardziej znane korporacje produkujące samoloty pasażerskie) znalazł się w niewielkim zajeździe.


Zaraz za zajazdem zaczął się długi korek ze względu na budowaną autostradę. Droga z dwupasmowej zmienia się w jednopasmową, więc robi się wąskie gardło dużym ograniczeniem prędkości. Mimo to po około pół godziny parkowałem już pod Jasną Górą. 


Pierwsze kroki skierowaliśmy do kaplicy z ikoną Matki Bożej Królowej Polski. spotkała mnie tam trochę smutna sytuacja. Jak by nie było, to było miejsce kultu. Ludzie modląc się idą na kolanach dookoła obrazu. Znalazła się jednak grupka turystów z dalekiego wschodu, która poszła ta normalnie tylko po to by nastrzelać zdjęć, na które potem nawet nie spojrzą, wymieniali się uwagami jak by w muzeum byli. Jedni przejdą obok niewzruszeni, drudzy oburzą się. Czy to pozycje dobre? Nie mi to osądzać, jednak dla mnie było to smutne.


Pozwoliłem sobie także na wejście na wieżę, gdzie łapałem widoczne stąd panoramy. Zwiedziłem także zbrojownię i poszedłem na wały. Podczas gdy siedziałem na wałach wchodziła jakaś pielgrzymka, a to nie była jedyna piesza spotkana tam. 


Po wyjściu z klasztoru poszliśmy na pobliski zawsze otwarty bazar. Po dłuższej chwili wsiedliśmy w samochód i w drogę z powrotem w kierunku Wielunia. Po drodze mijaliśmy kolejne grupy pielgrzymkowe. Były to grupy z Poznania i podejrzewam, że wejście na Jasną górę miały zaplanowane na dzień kolejny. 


Zazwyczaj piszę o wypadach w góry, wyprawach rowerowych i wycieczkach za miasto. Ale czy taki wyjazd się kwalifikuje do opisania na blogu? Prawdę mówiąc tego bloga pisze o niesiedzeniu na kanapie, ale to nie oznacza, że tylko łono natury. Ruszaj, zwiedzaj świat, bierz dobro i nieś dobro. Po to właśnie piszę to, co tutaj piszę.



Napisz mi co o tym myślisz. Jeśli chcesz być na bieżąco, to zapisz się na subskrypcję, oraz polub moją stronę na facbooku. link do strony znajdziesz tutaj. Pokaż też, że strona podoba Ci się zapisując się do grona obserwatorów. A już za tydzień kolejny wpis na blogu na który już dzisiaj serdecznie zapraszam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz