środa, 22 listopada 2017

Góry Złote- Polana Hranicky, Roven

Wielu ludziom wyjścia w góry kojarzą się ze zdobywaniem szczytów. Czasem słyszę pytanie "no i gdzie się wdrapałeś?". Chodzenie po górach nie polega na tym, że koniecznie trzeba coś zdobyć, ale raczej na tym, by to była przyjemność. Długi spacer, nacieszeniem się pięknem gór, oderwanie się od codzienności- to chyba jest zdecydowanie lepsze. Właśnie tak wyglądały dwa dni w górach Złotych. Dzisiaj opiszę trasę jednego z nich.

Bazą do wyjścia w tą trasę był Nowy Gierałtów, a konkretnie pensjonat u Wanata. od ulicy skierowaliśmy się w prawo mijając z lewej kościół. Za chwili skończyły się zabudowania Nowego Gierałtowa, a droga z asfaltowej zmieniła się na typowo leśną. Pierwszy odcinek prowadził przez łąki, na których były rzadko dzisiaj spotykane osły.

Po krótkim odcinku przez łąki zaczął się las. Droga pięła się pod górę. Nie było to jakieś ostre podejście i nie dostarczało żadnych problemów. Prowadziła do granicy Polsko- Czeskiej. Granica przebiegała na skraju lasu, a tuż za nią były dość ciekawe figury z drewna.

Oznaczenia granicy Polsko-Czeskiej

opisane figury z drewna

Po przekroczeniu granicy wyszliśmy na polanę Hranicky. Jest ona dość długa i jest świetnym punktem widokowym na pobliskie góry. Ciągnie się łukiem, a na samym środku niej przechodzi szeroki trakt turystyczny.. Przez polanę przebieg. Moją uwagę przyciągnęły pojedyncze ruiny. wskazywały one na to, że to miejsce mogło być kiedyś zamieszkane. To miejsce zostało jednak niemal w całości oddane górom. Skierowaliśmy się szlakiem w kierunku Roven.

 figura z drewna przypominając jakieś wiertło
w tle ruiny 


Tak dotarliśmy do końca polany. Po drodze rzucały się w oczy ambony myśliwskie. Przy końcu polany Hranicky wprawne oko mogło dostrzec domek na drzewie. Na skraju lasu jest też miejsce, gdzie można sobie odpocząć, ławki i stolik. Niedługo po wejściu do lasu osiągnęliśmy Roven.

Oznaczenie Roven było jednak poniżej szczytu. Odbija od niego żółty szlak, ale nie przechodzi przez sam szczyt. Dalej schodzi się w dół, by dość do szerokiego szutrowego traktu.

Traktem przeszliśmy krótki odcinek i skierowaliśmy się na szlak oznaczony prawdopodobnie jako MTB. Był znakowany żółto- niebiesko- żółto. Ten szlak piął się pod górę dochodząc znów do kolejnej dość szerokiej drogi. Na trasie rowerowej rzecz która przykuła moją uwagę to duża ilość drzew do wycięcia. Były one oznaczone pomarańczowa kropką (podchodzącą pod czerwień). Wato jednak zwrócić od razu uwagę, że były to drzewa wyglądające na chore.

Niebawem Doszliśmy z powrotem do Roven, ale tym razem przez polanę Hranicky nie szliśmy drogą, ale niemal skrajem lasu. Doszliśmy znów do granicy i tą samą drogą wróciliśmy do Nowego Gierałtowa.
 Ośrodek u Wanata punkt początkowy i końcowy

O ile trasa nie przechodziła bezpośrednio przez jakikolwiek szczyt, była na prawdę przyjemna. Tego dnia przeszliśmy około 15,5 kilometra (według wskazań Endomondo). Pogoda wyjątkowo nam dopisała (nawet jak na druga połowę listopada. Jest to zdecydowanie miejsce godne polecenia, mógłbym postawić nawet na to, że krajobrazy swoim pięknem przyciągają przez cały rok.

Jeśli ten wpis się Tobie spodobał, to zapraszam do subskrypcji, oaz do oznaczenia się jako obserwator. Zapraszam też do polubienia mojej strony na facebooku. link do strony znajdziesz tutaj. A już w kolejną środę nowy wpis, do którego serdeczne zapraszam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz