Miał być dzisiaj przedstawiony kolejny dzień z mojej podróży rowerowej, jednak po przeczytaniu wczorajszego wpisu na blogu zapsiepieniadze przelała się we mnie czara goryczy odnośnie tzw. ludzi gór. Post celowo został tak opisany, choć mógłbym jeszcze nadać tytuł "Warszawiaki" w górach ("Warszawiaka" poznasz po tym, że w pierwszym zdaniu powie Ci, że jest z Warszawy, a w drugim opowie jak nisko powinieneś mu się kłaniać z tego powodu. Są lepsi od wege studentów prawa trenujących crossfit)
Pierwszym poważnym zarzutem do wielu ludzi nieodpowiedzialnych, to jest bezpieczeństwo własne. Nieodpowiednie ubranie, nieodpowiednie przygotowanie, nieodpowiedni ekwipunek, nieodpowiedni uczestnicy wędrówki. Ostatnio na grupie "Sudety z Plecakiem" dużo naczytałem się o tego typu "turystach". Takim przykładem byli ludzie którzy wybrali się na Śnieżkę. Byli doskonale przygotowani. Był śnieg, mróz i wiatr. Do tego obecna pora roku (przełom jesieni i zimy) jest okresem szybkiego zapadania zmroku. Podczas jednego przejścia bodajże od Karpacza do Przełęczy Okraj spotkali kilka gróp ludzi nieprzygotowanych na te warunku. Ludzie byli bez prowiantu, z małymi dziećmi, nieodpowiednio ubrani. Post można odkopać i przeczytać szczegóły.
Kultura na szlaku, czyli coś co podzielę na dwie części. Pierwsza, to stary piękny zwyczaj, pozdrawiania każdego mijanego turysty zwykłym cześć, lub dzień dobry. Fakt, ze jak jest zatrzęsienie ludzi, tłumy jak w kolejce na Giewont, to w pewnym momencie przestaję, ale jak się mija pojedynczych turystów, to chyba jednak savoir vivre górskie obowiązuje.
Drugi temat jeszcze gorszy, to zaśmiecanie szlaków. Jest to coś, co szczególnie boli, bo poza kwestiami estetycznymi są jeszcze kwestie ekologiczne i bezpieczeństwo. Nie wygląda to fajnie, może to zjeść jakieś zwierzę, może to spowodować jakieś skażenie biologiczne, a w okresie suszy nawet pożar. Skoro drogi turysto miałeś siłę przynieść pełne opakowanie, to czy już Ci sił brak, by zabrać puste?
Przyjrzyjmy się jeszcze zachowaniu ludzi w Schroniskach. Czemu tu jest tak drogo, czemu obsługa nieuprzejma? Pierwsze to kwestie logistyczne. Pod schronisko nie podjedzie zapakowany towarem tir, nie podjedzie nawet większy samochód, bo drogi się na to nie nadają. Dowóz towarów kosztuje. Trzeba to przywieźć czymś mniejszym, wnieść, lub znaleźć jakiś inny sposób (np. na Szczelińcu schronisko zaopatrują za pomocą platformy zamocowanej na wyciągu rozciągającym się między szczytem, a wsią Pasterka). Co do obsługi, to są tylko ludzie, którzy często spotykają się z brakiem wyrozumiałości, a nawet z dużą roszczeniowością tzw. ludzi gór. W schronisku jesteś gościem, więc zachowuj się jak gość szanując gospodarza.
Nagannym jak dla mnie jest wzywanie z błahych powodów Gopru, lub Topru. Jest to znane zjawisko szczególnie w Tatrach w rejonie Morskiego Oka jak odjadą bryczki. Górskie i Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe nie jest zastępstwem bryczek, czy podwózką. Każdy taki wyjazd jest bardzo drogi. Wlicza się w to eksploatacja sprzętu, dodatkowe wynagrodzenie dla ludzi, koszty dodatkowe.
Zostaje jeszcze aspekt schronisk. Czym z założenia jest schronisko? Miejscem gdzie można się schronić. W górach jest to szczególnie ważne. Noc, załamanie pogody, rożne inne przygody sprawiły, że ludzie w górach zaczęli budować schroniska. Miały one służyć turystom. Jeśli ktoś planował wcześniej, to były tworzone pokoje, za które trzeba było odpowiednio dopłacić. Jeśli ktoś przyszedł ostatniej chwili, lub szukał czegoś taniej, to spał na "glebie" za grosze. Właśnie tak powinno, być. Nie jest akceptowalnym zamykanie schroniska, bo ktoś postanowił tam zorganizować prywatną imprezę. Ostatnio głośno było o takim schronisku przy Morskim Oku w Tatrach. To nie są hotele i nie róbmy z nich "Januszowego Biznesu"
EDIT: W poprzednim akapicie ująłem także schronisko na Szczelińcu. Jedna z czytelniczek określiła to jako informację fałszywą, jednocześnie podając mi link do oświadczenia dzierżawców schroniska, które można przeczytać tutaj. Za zaistniałą sytuację serdecznie przepraszam. Jeśli sytuacja ze schroniskiem na Morskim Oku odbiegała od sytuacji tutaj opisanej, to także proszę o źródło w celu sprostowania.
Można jeszcze na wiele tematów się rozpisywać, całą książkę można napisać o tym, jakie w górach zachowania są naganne. Mnie w ostatnim czasie właśnie takie zachowania wpadły w oko. Szanujmy się.
Jest to jednocześnie ostatni post przed Świętami Bożego Narodzenia. Przy tej okazji życzę wam wszystkim ogromu radości, wspaniałych świąt w rodzinnym cieple, oczywiście głównym solenizantem w sercu.
Jeśli podobają Ci się moje publikacje to zapraszam do subskrypcji oraz do zapisania się jako obserwator. Wszelkie aktualności znajdziesz na mojej stronie na facebooku, do której link znajdziesz tutaj. A już za tydzień, zaraz po świętach kolejny wpis, na który serdecznie zapraszam.
Kolego, odpieprz się od warszawiaków! Prawdziwy warszawiak, rodowity warszawiak nigdy Ci na wstępie nie powie, że jest z Warszawy. Tak się tylko zachowują elementy przyjezdne, słoiki lub tzw warszawiacy z Mławy, Małkini czy Siedlec. Rodowity warszawiak będzie się jak najdłużej krył z tym skąd pochodzi bo jest mu po prostu wstyd za ten element. Zatem proszę wykasuj swoje oszczerstwa
OdpowiedzUsuńPanie Robercie
UsuńCieszę się, że pojawił się taki komentarz, bo chociaż ma wydźwięk negatywny jest doskonałą okazja by wyjaśnić parę rzeczy nie pisząc posta odchodzącego od tematu bloga (kultura, sposoby i miejsca aktywnego spędzania wolnego czasu).
Pierwszą taką kwestią jest wpływanie na wyobraźnię. Najłatwiej jest mi coś ukazać posługując się porównaniami (tłumy co najmniej jakby kanonizowali papieża w poście o jarmarku bożonarodzeniowym), lub stereotypami (Janusz, Mirek, wege student prawa, "Warszawiak"). Są to negatywne stereotypy aczkolwiek w wielu kręgach doskonale znane. Używanie stereotypów nie oznacza, że każdy Warszawiak tak się zachowuje, czy każdy student prawa w pierwszym zdaniu pochwali się, ze studiuje prawo (nawet trafiła mi się kiedyś zabawna sytuacja, jak nieświadomy zapytałem kogoś kogo dopiero co poznałem o to co studiuje, a w momencie kiedy odpowiadał mi, że prawo, weszła jego dziewczyna i nie będąc świadomą kontekstu odpowiedzi trochę się zirytowała)
Drugą kwestią którą chciałbym poruszyć jest hejt. Chociaż zazwyczaj odpowiadam na hejty w moją stronę, to niespecjalnie się nimi przejmuję. Zauważyłem nawet, że jest to doskonała reklama. jeśli ktoś hejtuje, to wiem, że za chwilę będzie ruch, więc to co tutaj piszę dotrze do większej ilości osób. Na jednej z grup, na której udostępniłem wpis posypał się taki hejt, że administratorzy grupy zablokowali możliwość komentowania.
Trzecia kwestia, to wskazywanie błędów. Można to zrobić na dwa sposoby- hejtem, lub spokojną merytoryczną komunikacją. O ile na pierwsze jak przed chwilą napisałem jestem nieczuły, o tyle drugie często prowadzi do pewnych sprostowań, bo ktoś mi pokaże wiarygodne źródło, które wprost mówi, że jest inaczej. Tak było w dzisiejszym wpisie i za to dziękuję Pani Kamili
Moje wpisy zazwyczaj mają pozytywny oddźwięk, jednak są przypadki, kiedy coś totalnie mi się nie spodoba i to skrytykuję, lub złapię coś, co mnie sprowokuje do "lotu po bandzie"
Mam nadzieję, ze wystarczająco to wszystko wyjaśniłem i serdecznie pozdrawiam wszystkich czytających.
Hehe . Paweł pozdro tak trzymaj.
OdpowiedzUsuń