środa, 6 czerwca 2018

Wrocław - Świdnica rowerem

Jakiś czas temu opisałem trasę rowerową doskonałą na wycieczki nad wodę. Chodzi mi oczywiście o trasę z Wrocławia do Borzygniewa. Opis tej wycieczki znajdziesz tu.

Dlaczego o niej wspominam teraz. Powodem nie jest to, że kilka osób uznało tą trasę za dobry pomysł i prawdopodobnie poszło w moje ślady, ale to, że wykorzystam to do mojego dzisiejszego opisu. Dla mnie był to test nowych sakw, jak się z nimi jeździ, ale dla kogoś może to być trasa warta uwagi, tym bardziej  że należy do malowniczych, bogatych w atrakcje. W połowie pokrywa się że szlakiem Eurovelo R9.


Z Wrocławia do Kątów Wrocławskich jechałem w sumie dokładnie tak samo jak poprzednio. Jedynie na moście między Sosnica a Kątami Wrocławskimi zatrzymałem się na chwilę. Moją uwagę przykuło piękno Doliny Bystrzycy. Zastanowiło mnie także, dlaczego to miejsce nie jest tak samo popularne jak Dolina Baryczy.

W Kątach Wrocławskich zmieniłem nieco trasę jadąc na Nową Wieś Kącką, czyli na tą drogę, którą poprzednio prowadziłem rower na pociąg. Właśnie tą trasą dojechałem do Zalewu Mietkowskiego. Tym razem zamiast skręcić w prawo na Borzygniew, skręciłem w lewo. W końcu jechałem do Świdnicy, a celem wycieczki było testowanie sakw. 

Tak jechałem sobie wzdłuż wału zalewu i o zgrozo jechał na rowerze typowy gimbus. Zajęty telefonem, kierownicy w ogóle nie trzymał. Jak zobaczył, że wyprzedza go byle sakwiarz, zaczął przyspieszać kilkukrotnie zupełnie bez sensu zajeżdżając mi drogę. Dlaczego zwracam na tego typu uwagę zachowane? Po pierwsze jest totalnie głupie, to jest typowe robienie na złość komuś obcemu przez takiego "krula szos" (Celowo pisane z błędem). Takie zachowania są także niebezpieczne, bo patrząc w telefon nie patrzył gdzie jedzie, jakie są warunki na drodze. Zajeżdżając mi drogę stanowił zagrożenie zarówno dla siebie, jak i dla mnie (ktoś mniej doświadczony byłby uczestnikiem kolizji). Dlatego drodzy rodzice uczcie swoje dzieci zasad bezpiecznej i kulturalnej jazdy rowerem już od najmłodszych lat.

Nie to jest jednak meritum wyprawy. To był jedynie incydent, który skończył się wraz z wałem. Wjechałem na końcówkę tego wału i zjechałem zupełnie z ulicy. Kawałek prowadziła droga, a potem rozpoczęła się plaża. Tutaj prowadziłem dalej rower, póki między domkami jednorodzinnymi nie znalazłem przejścia do drogi. 

Niedługo potem dojechałem do ulicy, By potem skręcić na Chwałów i Golę Świdnicką. Dalej był Krasków wraz z okazałym pałacem, a 5 kilometrów przed Marcinowicami, w Klecinie skręciłem w prawo. Przejechałem przez Śmiałowice, Panków i Niegoszów. Wyjechałem w Świdnicy na ulicy Częstochowskiej, gdzie przekroczyłem drogę krajową 35 wjeżdżając na ulice Wrocławską.  Dalej już pojechałem popularnymi drogami do domu.

Jak mi się sprawdziły sakwy? Dzięki sztywności i zaczepom w postaci trzech haków były sztywno przytwierdzone do bagażnika. Pozwoliło mi to jechać szybciej niż zazwyczaj z sakwami. Nie sprawdziłem ich wodoszczelności, bo nie było w tym czasie deszczu. Przez to, że za lekko jedną z nich naciągnąłem, mało nie spadła wisząc na jednym haku gdy to zauważyłem. 

Musze jeszcze uwagę zwrócić na trasę. Jest ona niezwykle malownicza i żałuję, że nie miałem czasu paru zdjęć zrobić. Drogi nie są mocno uczęszczane przez samochody. Dzięki temu jazda jest przyjemna. Warto nadmienić, że można nacieszyć oczy najpierw Masywem Ślęży, a potem jeszcze Górami Wałbrzyskimi i Sowimi.

Pozostaje jeszcze powrót. Pozwoliłem sobie pojechać pociągiem ze Świdnicy do Wrocławia. Nie ma żadnych problemów z przewiezieniem roweru, nie kosztuje to też dużo. 

Napisz mi co o tym myślisz. Jeśli chcesz być na bieżąco, to zapisz się na subskrypcję, oraz polub moją stronę na facbooku. link do strony znajdziesz tutaj. Pokaż też, że strona podoba Ci się zapisując się do grona obserwatorów. A już za tydzień kolejny wpis na blogu na który już dzisiaj serdecznie zapraszam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz