Jak do tego
doszło?
"-
Paula, jedźmy na mecz. Polacy grają z Nigerią we Wrocławiu.
- To
jedźmy."
Dawno nie
podjęłam tak szybkiej decyzji :) Nie jestem wielką fanką piłki
nożnej, ale stwierdziłam, że chcę zrobić coś czego wcześniej
nie robiłam. Poza tym, obejrzenie na żywo meczu polskiej
reprezentacji można chyba uznać za niepisany obywatelski obowiązek.
Zdaję sobie sprawę, że poziom amatroszczyzny jaki tu przedstawię
będzie sięgał zenitu, ale mimo wszystko podzielę się moimi
przemyśleniami :)
"Dzisiaj
jest mecz. Idziemy na meeeeecz" :)
"Dzisiaj
jest mecz. Idziemy na meeecz. Znów Polski Orzeł zawalczy jak lew."
- ta piosenka co jakiś czas, przedzierała się z przepastnych
otchłani mojej pamięci do świadomości i nuciłam ją
wewnętrzenie: w drodze z pracy do domu, z domu na pociąg, w
pociągu, w drodze na mecz wśród tłumu kibiców. Szliśmy w
korowodzie uzbrojonych w szaliki, czapki, kwiaty we włosach (zadbali
też o nas – bo kwiaty są jednak bardziej kobiece od szalików:))
z wymalowanymi na twarzach flagami lub sercami w obowiązujących w
ten wieczór oficjalnych barwach. W takich "wielkich"
momentach trudno docierają do mojej świadomości emocje, ale po
przekroczeniu pierwszych bramek podekscytowanie sięgnęło zenitu i
cieszyłam się jak mała dziewczynka :D
I ten moment
– wychodzisz z hallu prowadzącego na trybuny i przed Twoimi oczami
ukazuje się soczysta zieleń murawy oświetlona światłami
jupiterów (to prawie jakie pierwsze wejście na plażę i widok
na morze, którego dawno nie widzieliście), w tle okrzyki "Kto
wygra mecz? Polska!" a na murawie .... ci, których dotąd
widywałam tylko w gazetach, telewizji lub na internecie. Przyznam –
robi wrażenie :)
Wynik nie taki jak zakładaliśmy - co z
tym fantem zrobić?
Co do
przebiegu meczu nie będę się wypowiadać, bo nie do końca się
znam. Wychodziłam ze stadionu z lekkim smutkiem – wynik jest znany więc nie muszę tego tłumaczyć. Mimo to, wraz z kolejnym
usłyszanym negatywnym komentarzem, budziło się we mnie coraz
mocniejsze poczucie, że nie chcę się poddać ogólnemu zniechęceniu, więc szukałam
plusów (także dzięki komentarzowi Pawła, który stwierdził, że nie żałuje). Znalazłam ich trochę – mieliśmy fajne akcje, chłopaki
grali jak mogli najlepiej (ale nie zawsze wszystko nam się udaje,
prawda?), mniej doświadczeni w polskiej reprezentacji dostali szansę
i wyszli na murawę (co oni musieli czuć:)), spędziłam czas w
miłym towarzystwie, zobaczyłam na żywo Lewandowskiego z całą
ferajną i wiem już jak to jest być tam na żywo:)
Co Wy na to?
Podsumowując
– kolejna pasja zbadana :) Co wy o niej sądzicie? Może tym razem
odezwie się więcej męskich głosów?
Wasza
Pasjo-poszukiwaczka
Oj tam, oj tam wynik :D
OdpowiedzUsuń