niedziela, 25 marca 2018

A może by tak... kibicowanie?


Jak do tego doszło?

"- Paula, jedźmy na mecz. Polacy grają z Nigerią we Wrocławiu.
- To jedźmy."

Dawno nie podjęłam tak szybkiej decyzji :) Nie jestem wielką fanką piłki nożnej, ale stwierdziłam, że chcę zrobić coś czego wcześniej nie robiłam. Poza tym, obejrzenie na żywo meczu polskiej reprezentacji można chyba uznać za niepisany obywatelski obowiązek. Zdaję sobie sprawę, że poziom amatroszczyzny jaki tu przedstawię będzie sięgał zenitu, ale mimo wszystko podzielę się moimi przemyśleniami :)

"Dzisiaj jest mecz. Idziemy na meeeeecz" :)

"Dzisiaj jest mecz. Idziemy na meeecz. Znów Polski Orzeł zawalczy jak lew." - ta piosenka co jakiś czas, przedzierała się z przepastnych otchłani mojej pamięci do świadomości i nuciłam ją wewnętrzenie: w drodze z pracy do domu, z domu na pociąg, w pociągu, w drodze na mecz wśród tłumu kibiców. Szliśmy w korowodzie uzbrojonych w szaliki, czapki, kwiaty we włosach (zadbali też o nas – bo kwiaty są jednak bardziej kobiece od szalików:)) z wymalowanymi na twarzach flagami lub sercami w obowiązujących w ten wieczór oficjalnych barwach. W takich "wielkich" momentach trudno docierają do mojej świadomości emocje, ale po przekroczeniu pierwszych bramek podekscytowanie sięgnęło zenitu i cieszyłam się jak mała dziewczynka :D

I ten moment – wychodzisz z hallu prowadzącego na trybuny i przed Twoimi oczami ukazuje się soczysta zieleń murawy oświetlona światłami jupiterów (to prawie jakie pierwsze wejście na plażę i widok na morze, którego dawno nie widzieliście), w tle okrzyki "Kto wygra mecz? Polska!" a na murawie .... ci, których dotąd widywałam tylko w gazetach, telewizji lub na internecie. Przyznam – robi wrażenie :)

Wynik nie taki jak zakładaliśmy -  co z tym fantem zrobić?

Co do przebiegu meczu nie będę się wypowiadać, bo nie do końca się znam. Wychodziłam ze stadionu z lekkim smutkiem – wynik jest znany więc nie muszę tego tłumaczyć. Mimo to, wraz z kolejnym usłyszanym negatywnym komentarzem, budziło się we mnie coraz mocniejsze poczucie, że nie chcę się poddać ogólnemu zniechęceniu, więc szukałam plusów (także dzięki komentarzowi Pawła, który stwierdził, że nie żałuje). Znalazłam ich trochę – mieliśmy fajne akcje, chłopaki grali jak mogli najlepiej (ale nie zawsze wszystko nam się udaje, prawda?), mniej doświadczeni w polskiej reprezentacji dostali szansę i wyszli na murawę (co oni musieli czuć:)), spędziłam czas w miłym towarzystwie, zobaczyłam na żywo Lewandowskiego z całą ferajną i wiem już jak to jest być tam na żywo:)

Co Wy na to?

Podsumowując – kolejna pasja zbadana :) Co wy o niej sądzicie? Może tym razem odezwie się więcej męskich głosów?

Wasza Pasjo-poszukiwaczka

1 komentarz: