Powiadają, że jak się zgubić, to tylko w dobrym towarzystwie. Częściowo mnie to spotkało, bo byłem w dobrym towarzystwie, ale nie udało nam się dotrzeć do celu. Mimo to, nie była to zła wędrówka.
Celem tej wyprawy był najwyższy szczyt Gór Wałbrzyskich, czyli Borowa Góra. Co ciekawe w wielu przewodnikach, szczególnie tych starszych, podobnie jak w spisie Korony Gór Polski jako najwyższy szczyt był podawany Chełmiec, ale to tylko dlatego, że pomiar tej góry był robiony na wysokości wieży widokowej.
Na początku tylko dodam, że wzorem Narodowej Zimowej Wyprawy na K2 szczytu nie zdobyliśmy. O ile naszym himalaistom zdobycie szczytu uniemożliwiły warunki połączone z niefajnymi przygodami, tak my pod moim przewodnictwem po prostu pomyliliśmy drogę. jednak zacznijmy od początku.
Tego dnia dotarliśmy do dworca Wałbrzych Główny (który znajduje się na Podgórzu, jakby ktoś szukał). Wraz z przyjaciółmi ruszyłem czerwonym szlakiem. Niedługo potem wyszliśmy z miasta kierując się czerwonym szlakiem przez łąkę.
Dalej drogą doszliśmy do lasu, i nadal prowadził nas czerwony szlak. Droga pięła się lekko stromo w górę.
Na najbliższym rozwidleniu zmyliło mnie to, że szlak był namalowany po lewej stronie. Zamiast iść prosto na Borową, skręciliśmy w szeroki trakt rowerowy. Połapaliśmy się dopiero po jakimś czasie, a naszą uwagę przykuł brak oznaczeń czerwonego szlaku.
Podjęliśmy decyzję, że idziemy dalej tą drogą, aż dotarliśmy do Przełęczy Koziej, mniej więcej w połowie drogi do Jedliny Zdrój. Tam znajdowała się sympatyczna polanka na której postanowiliśmy odpocząć. Niestety okazało się, że sarny postanowiły sobie zrobić toaletę i trudno było o miejsce bez sarnich bobków, gdzie można było usiąść.
Po dłuższej chwili odpoczynku i przyjacielskich pogawędek tą samą drogą wróciliśmy na dworzec. Może nie dotarliśmy do celu naszej wycieczki, jednak ten 10 kilometrowy spacer po górach także był czymś dobrym. Uważam, że warto było wyjść w góry by ze sobą w fajny sposób spędzić czas.
Oczywiście jak zawsze zapraszam do zapisania się na subskrypcję, oraz do grona obserwatorów. Wszystkie aktualności znajdziesz na mojej stronie na facebooku, do którego link daję tutaj. A już za tydzień kolejny wpis, na który już dzisiaj zapraszam.
tak to bywa jak rowerzysta idzie w góry ;)
OdpowiedzUsuń