środa, 18 kwietnia 2018

W drodze na Mały Śnieżnik

Czasem bywa tak, że warunki nie pozwalają dojść tam gdzie się chce. Tak było tym razem, ale to nie dlatego, że nie byłem a nie przygotowany, ale dlatego, że w grupie w której szedłem były dzieci, moje bratanki.

Drogę Do schroniska pod Śnieżnikiem już raz opisałem i możecie poczytać o tym tutaj. Gdy tym razem doszedłem pod śnieżnik, zaskoczył mnie widok ludzi pod schroniskiem. Byli to narciarze zjazdowi. Część z nich to prawdopodobnie grupa rekonstrukcyjna, bo mieli bardzo stare narty (jeszcze drewniane z zapięciem do buta na sprężynę) w dość oryginalnych strojach jak np. zając. Dziwne? Jeszcze dziwniejsze było to, że dookoła było bardzo mało śniegu, a polana dookoła schroniska wyglądała wiosennie i kwitnąco.

Ze schroniska kierowaliśmy się w stronę Małego Śnieżnika. Niecały kilometr od schroniska pojawiły się duże czapy śnieżne. Były coraz większe, coraz głębsze. Pod nimi było dość sporo wody. Widać, że przyszły roztopy.

Po kolejnych dwóch kilometrach grupa rozdzieliła się. Mniejsza część grupy wróciła, jak byłem w w tej grupie. W tej grupie też były dzieci.

Do Małego Śnieżnika dotarły dwie osoby. Z ich relacji wiem, że tam śniegu było jeszcze więcej.

Jak to jednak się stało, że grupa się rozdzieliła. Wśród dzieci były także moje bratanki. Jeden szedł ze mną z tyłu. Po drodze mijaliśmy grupę turystów, którzy ostrzegli nas, co się dzieje na Małym Śnieżniku. Część grupy poszła dalej szlakiem, a kolejna część, waz z dziećmi wróciła do schroniska i dalej czerwonym szlakiem do Międzygórza.

Na miejscu kazało się, że reszta grupy dotarła 15 minut przed nami. Warto zaznaczyć, że nie była to wycieczka zorganizowana, ale spotkanie  wyjście w góry znajomych. Wypad w góry można zaliczyć do udanych i na pewno jako fajną przygodę. Zostało tylko podziękować tym, co byli ze mną.

Jestem ciekaw twojej opinii. zapraszam do komentowania pod postem. Jeśli chcesz być na bieżąco, to subskrybuj bloga, oraz odwiedź moją stronę na facebooku. link do strony znajdziesz tutaj. A już za tydzień kolejny wpis, na który serdecznie zapraszam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz