piątek, 24 czerwca 2016

wspomnienia z Biegu Gladiatora

Jedną z ciekawszych imprez sportowych w których brałem udział był Bieg Gladiatora. Impreza odbywała się w Bielawie nad zbiornikiem TKKF Sudety, oraz na terenie nieczynnej fabryki Bielbaw. Był to bieg surwiwalowy z dużą ilością przeszkód.

W biegu startowałem reprezentując Szkołę Walki Drwala. Byłem jednym z siedmiu zawodników startujących z SWD. W ramach przygotowań dużo uwagi poświęciłem kalistenice i przede wszystkim na nią uczęszczałem na treningi. Dała mi dobre przygotowanie siłowe pod kątem biegu.

11 czerwca pojechałem do Bielawy, by o 11:20 wystartować w piątej serii biegu. Sam start był z dymem, organizatorzy odpalali w czasie startu świece dymne. Dalej trasa prowadziła przez coś a la bunkier, między wałami na pole. Tam znajdował się stóg siana, który trzeba było przebyć.

Dalej ciekawszymi przeszkodami były pies (barierki, które trzeba było pokonać górą, lub dołem), i potwór (3,5 metrowa pochyła ściana, której nie dałem rady). Dobrze też bawiłem się w namiocie, który okazał się mocną hasz- komorą. Dalej do pokonania były samochody. W sumie moim marzeniem z lat młodzieńczych było poskakać po samochodach i tu w końcu mogłem sobie na to pozwolić.

Dalsze przeszkody tez były ciekawie wymyślone. Można było pobiegać z workiem, poczołgać się w błocie w rowie melioracyjnym, czy powalczyć w wałami. To co pobrudziło się w błocie, czyli buty i kolana niedługo umyły się podczas biegu w rzece. Dość wymagająca w tym odcinku przeszkodą był beg około 500 metrów z workiem. Tu złapała mnie kolka, która towarzyszyła mi do mety. Dalej jednak coraz bliżej było BielBawu.

Przed wbiegnięciem na halę trzeba było jeszcze wyprowadzić psa na spacer. Pies okazał sie być betonowym blokiem, który trzeba było ciągnąć na sznurku. Same podziemia zakładu było dość fajne, ale nie aż tak imponujące, jak można to było sobie wyobrazić. Za podziemiami było wspinanie się po linie. To była druga z trzech przeszkód, z którymi sobie nie poradziłem.

Niedaleko za wspinaczka po linach był punkt nawodnienia, i tuż za punktem pomyliłem drogę. po dostaniu sie na wał jeziora zobaczyłem, ze pobiegłem nie tędy. Trzeba było wrócić i biec dalej trasą pokonując proste przeszkody i kilka razy wpadając do rowu melioracyjnego.

Na wale jedna z przeszkód był omnibus. Grupa licealistów zadawała pytanie z wiedzy ogólnej Na pytanie o rozwinięcie skrótu PKB odpowiedziałem poprawnie i pobiegłem dalej.

W okolic plaży znów było mocne zatrzęsienie przeszkód. Zrobił się z lekka park linowy. Następnie ciekawszymi przeszkodami był bieg z oponą, czołganie się pod koparką i pod drutem kolczastym. Połowę trasy pod drutem przeturlałem się.

Zostały jeszcze zabawy w wodzie w postaci begu z kawałkiem brzozy i biegu przez wodę. Po tym trafiła się ostatnia przeszkoda której nie podołałem. Była to pionowa 2,5 metrowa ściana. niestety byłem już na tyle mokry, że się na niej tylko ślizgałem.

Dalej jeszcze był tarzan nad dziurą z wodą, skok przez ognisko i po oponach zmierzałem do muru z futbolistów. Chciałem któregoś obalić, jak mnie na treningach uczyli, ale za szybko przepuszczali, lub w ogóle nie podejmowali się zatrzymania.

Tak dobiegłem z czasem prawie 1:15 na metę. Bieg nie był męczący, a dodatkowo okazał sie doskonałą zabawą. Jako zespół zajęliśmy 11 miejsce. Indywidualnie byłem gdzieś bardzo daleko. Jednak nie jest to istotne. Cel, czyli dobra zabawa zostały osiągnięte. Mam nadzieje wystartować w przyszłym roku.

[PR]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz