środa, 31 stycznia 2018

Z poprzedniego bloga cz. 5- Świdnica- Zagórze rowerem

Czasem trafia się czas pewnego przestoju. Dla mnie jest to doskonała okazja by wrócić do tego, od czego zaczynałem. Wcześniej ta seria nazywała się "z cyklu historia", ale teraz po dłuższym zasie mam co do tej nazwy trochę mieszane uczucia, o nie jest to o wydarzeniach historycznych, ale o czymś co już było. Teksty tez nie będą kopiowane, ale przeredagowane, ponieważ nie chcę schodzić poniżej pewnego poziomu.

Co prawda został jeszcze do opisania jeden dzień wyprawy przez Jurę Krakowsko- Częstochowską, ale w tym przypadku nie będę robił o tym dwóch wpisów pod rząd.

Opisana trasa rowerowa jest chyba najpopularniejszą trasą wśród Świdniczan. Trasa prowadzi boczną drogą wojewódzką, prowadzącą przez wioski.

Swój rower skierowałem nad Zalew Witoszówka gdzie Aleją Goplany skróciłem sobie drogę Inna możliwością jest jechać przez Drogę Polną, Ul. Pionierów Ziemi Świdnickiej, oraz ul. Śląską, lub dojechać do ulicy Słowiańskiej i przejechać obok cmentarza.

Wszystkie trzy drogi spotykają się przy wiadukcie kolejowym. Dalej jechałem do Bystrzycy Dolnej. Ta wioska ciągnie się kilka kilometrów, a kończy się obok miejscowego kościoła.

Dalej za kolejny około kilometr zaczyna się kolejna wioska Burkatów. Większość drogi tutaj ciągnie się nad samą rzeką Bystrzyca. Przed mostem nad rzeką zaczyna się Bystrzyca górna, a za kolejne kilka kilometrów Lubachów. Wszystkie trzy wioski zmieniają się bez żadnej przerwy między nimi.

Pod koniec Lubachowa dojechałem w pobliże tamy. Dzisiaj jadąc w sezonie letnim nie mógłbym tego zrobić, ponieważ wtedy wprowadzają drogę jednokierunkową, ale wtedy skręciłem w lewo przez most i podjechałem do tamy. Warto na nią wejść, ponieważ z niej rozciągają się ciekawe widoki.

Dalej wąska uliczką objechałem jezioro, aż do mostu wiszącego na linach. Jest to ciekawa atrakcja turystyczna, której niestety dni są policzone. Przechodząc przez most można poczuć, jak w wyniku własnego ruchu most się porusza.. Mostem dotarłem do terenu niedawno tu postawionego hotelu Maria Antonina.

Dalej pojechałem miejscową uliczka do Zagórza i zjechałem do Lubachowa. Wróciłem tą samą drogą.

Trasa jest dość malownicza i nie wymaga specjalnego przygotowania. Warto wybrać się na nią, tym bardziej, że ruch zazwyczaj nie jest duży.


Oczywiście jak zawsze zapraszam do zapisania się na subskrypcję, oraz do grona obserwatorów. Wszystkie aktualności znajdziesz na mojej stronie na facebooku, do którego link daję tutaj. A już za tydzień kolejny wpis, na który już dzisiaj zapraszam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz