I nadeszła burza. Wiatr mógł wiać tylko w jedną stronę, z góry w dół do zakrętu doliny. Niestety o trzeciej w nocy rozpoczął się taniec burzy, który mocno kołysał moim namiotem. Doszło do niewielkiego przecieku, który nie okazał się groźny i nie doprowadził do zniszczenia czegokolwiek. Jedyne co, lekko przemókł mi śpiwór.
Deszcz i wiatr ustały około 6 rano. Zacząłem porządkować swoje rzeczy. wywiesiłem mokry śpiwór do wyschnięcia, podwiązałem poluzowane linki usztywniające namiot. Do tego w tym czasie doładowałem swoje powerbanki w jednym z dwóch dostępnych gniazdek.
Tego dnia miałem w planach objechanie Krakowa, gdzie wyruszyłem około godziny 12. Do stolicy Małopolski miałem około 20 kilometrów lokalnych dróg. Najgorsze czekało przed samym Krakowem. Zaraz za autostradą do miasta prowadziła ruchliwa dwupasmowa droga bez pobocza, z wąską ścieżką i poligonem przy drodze.
Po przejechaniu około kilometra dotarłem na przedmieścia Krakowa. Tutaj zaczęły się drogi rowerowe co zdecydowanie ułatwiało jazdę. Pierwszym obranym przeze mnie kierunkiem był Krakowski Rynek.
Na rynku pozwoliłem sobie na kawę podziwiając zabudowania centrum dawnej stolicy Polski, wraz z sukiennicami w na samym środku, Kościołem Mariackim i wszystkimi zabytkowymi kamieniczkami.Na jednej z pierzei w kolejce stały bryczki zaprzęgnięte w konie. Warto zwrócić uwagę, że daleko im do mocno przeciążonych fiakr jeżdżących na Morskie Oko.
z rynku poprowadziłem rower w kierunku Wawelu. Doszedłem pod samą bramę tego zamku królewskiego z katedrą koronacyjną polskich królów. Ze względu na brak stojaków do których mógłbym przypiąć rower stanąłem pod bramą i podziwiałem zabudowania Wawelu.
Następnie objechałem Wawel wydostając się nad Wisłę. Chodziło mi o odszukanie pomnika najbardziej znanej polskiej legendy, czyli Smoka Wawelskiego. Ten ciekawy obiekt stoi jest ciekawą atrakcją turystyczną, a jego atrakcyjność zwiększa to, że jak na smoka przystało, zionie ogniem.
Kolejnym punktem było sanktuarium Bożego Miłosierdzia gdzie zatrzymałem się na dłużej. Po przypięciu roweru do stojaka poszedłem do bazyliki. Następnie zabrałem rower i deptakiem poszedłem do centrum Jana Pawła Drugiego.
Sanktuarium Bożego Miłosierdzia na Łagiewnikach
Centrum Jana Pawła II
Po odwiedzeniu Kopca czas było wracać. Dojechałem do tej samej drogi, którą przejechałem połowę dystansu od przemieści do rynku. Dalej wróciłem tą samą drogą i około godzinę po przejechaniu autostrady dotarłem do Brandysówki
Mimo nocnej burzy dzień był pogodny. Droga do Krakowa mimo kilometrowego odcina dwupasmówki była przyjemna. Bardzo dobrze ją wspominam.
Kolejnego dnia czekała mnie dalsza droga, tym razem opuszczenie Doliny Będkowskiej i Jury Krakowsko- Częstochowskiej. Jednak to będzie już kolejna część serii z Wyprawy Rowerowej na Jurę Krakowsko- Częstochowską.
Ponieważ mamy jeszcze początek 2018 roku warto wspomnieć o planach na ten rok. Przed wszystkim dla mnie ciekawą przygodą będzie szlak Greenvelo. Czeka mnie tam droga z Elbląg do Białegostoku. Po świętach Wielkanocnych wybieram się w Dolinę Baryczy także na rowerze.
Turystycznie mam dwa podstawowe plany- Skalne Miasta po czeskiej stronie Gór Stołowych i Główny Szlak Sudecki im. Mieczysława Orłowicz, który chcę przejść na raty.
Biegowo ciężko mi jeszcze powiedzieć gdzie wystartuję. Będzie to na pewno Bieg Noworoczny w Świdnicy już w najbliższą niedzielę.
Plany są bardzo ambitne, aczkolwiek pewnie nie wszystkie w tym roku zrealizuję w całości. jest to blog pogodzinachpracy, więc robię to w czasie wolnym i w fajnym towarzystwie i nie jest to dla mnie przymus, ale ciekawa przygoda.
Jeśli podoba Ci się to co tutaj piszę, to zapisz się na subskrypcję, oraz zapraszam do zapisania się do grona obserwatorów. Zapraszam także do odwiedzenia mojej strony na facebooku, gdzie znajdziesz aktualności. Link do strony jest tutaj. Już za tydzień, jak zawsze w środę kolejny wpis na który serdecznie zapraszam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz