niedziela, 10 lipca 2016

Z cyklu historia- Moje trasy rowerowe 3 z dnia 13.07.2015

Skoro sprawdziłem drogę do pracy mogłem następnego dnia rano siąść na rower i jeździć w tą i z powrotem wykorzystując trasę tą trasę. Ciekawostką może być, że tą drogą kiedyś do pracy dojeżdżałem skuterem. I tak drogą na mapce poniżej jeździłem około półtora miesiąca.

Zmieniło się to za namową mojego przyjaciela. Zamiast kierować się z domu na Witoszów, pojechałem ulicami Boduena, Jałowcową dojeżdżając do ulicy Okulickiego. Tam skręciłem w lewo i dotarłem do ulicy M. Curie-Skłodowskiej. Skierowałem się do świateł i tam skręciłem w lewo, a następnie w prawo w ulicę Emilii Plater. Objechałem wieżę ciśnień w kształcie grzyba i wjechałem w ogródki działkowe, by po paruset metrach wyjechać na ulicy Sikorskiego i skręcić w osiedle Nad Potokiem. Następnie skierowałem się na małą obwodnicę Świdnicy i przeciąłem ją docierając po kilku kilometrach do Milikowic i kontynuowałem dawną trasę w kierunku Cierni.

Plusami takiego sposobu dojeżdżania są niskie koszty drogi do pracy, oraz krótszy czas dotarcia do pracy niż busem (to się tyczy mojego przypadku, w innych wcale tak być nie musi). Pozwala to także w prosty sposób wygospodarować czas na aktywność fizyczną, szczególnie wtedy, gdy czas jest ograniczony innymi obowiązkami. Jedynym minusem jaki tu widzę, to jest uzależnienie od warunków atmosferycznych.

I tak zniknęła wymówka pod tytułem "nie mam czasu". Warto zmienić środek transportu i zadbać o swoje zdrowie i podjąć wyzwanie "rowerem do pracy". Ja podjąłem to wyzwanie i w dalszym ciągu w nim trwam.

Tak już po słowie pisząc, dzisiaj wieczorem powinienem wrócić z Karkonoszy. Tą wędrówkę z przyjaciółmi oczywiście zamierzam tu także umieścić. Do zobaczenia jutro i zapraszam do komentowania.

[PR]

1 komentarz: